Jest niezaprzeczalnym faktem, że w XVI i XVII stuleciu Jabłonna była rodowym majątkiem ariańskiej rodziny Lubienieckich, z której kręgu, co warto przywołać, wywodzili się ministrowie lubelskich zborów ariańskich a jeden z przedstawicieli rodu - Stanisław Lubieniecki był wybitnym działaczem reformacyjnym, historykiem i astronomem (1623-1675). Jego synowie – Bogdan, Teodor i Krzysztof poświęcili się sztuce. W 1616 r. majątek odziedziczył Krzysztof Lubieniecki – minister zboru ariańskiego, zaś po jego śmierci w 1648 r. majątkiem zarządzała jego żona Katarzyna z synem Krzysztofem. Kilka lat później Katarzyna zmuszona trudną sytuacją finansową zastawiła wieś Szymonowi Węglińskiemu za sumę 16 tysięcy złotych polskich. W czasie potopu szwedzkiego syn Katarzyny opowiedział się po stronie szwedzkiej i czarną kartą zapisał się w dziejach wsi i majątku. Najechał bowiem w 1656 r. na Jabłonnę i odebrał Węglińskiemu list zastawny ogłaszając się dziedzicem wsi. Twierdził, że została mu ona nadana przez samego króla Karola Gustawa. Czując się pełnoprawnym dziedzicem majątku zaczął wywozić z niego wartościowe rzeczy, zebrane plony, inwentarz gospodarczy do majątku swego stryja Mikołaja Lubienieckiego do Wysokiego, a wycofując się razem z wojskami szwedzkimi polecił w 1657 r. dokonać zniszczeń we wsi i majątku, paląc stodoły i spichrze ze zbożem. Jakby mało mu było dokonanych grabieży powrócił do Jabłonny dokończyć dzieła zniszczenia z wojskami kozackimi i puścił z dymem wieś całą ze wszystkimi chałupami i budynkami. Poddanym nakazał przenieść się do Wysokiego i tym się jeszcze nie kontentując, dwór sam szczególny zastawiający spalił i w popiół obrócić kazał samą zaś wieś zatopić wodą ze stawów poprzez rozkopanie grobli. Wiedząc, że sam tu mieszkać nie może, jako innowierca i sojusznik najeźdźcy salwował się ucieczką za granice kraju, który zdradził ale przedtem zniszczył bezlitośnie majątek, pozostawiając zastawnikowi jedynie spaloną ziemię. W 1658 r. Szymonowi Węglińskiemu udaje się odzyskać majątek i razem z synami zajął się jego odbudową.
W dokumentach wizytacji parafii Bychawka w 1789 r. jako właściciel majątku Jabłonna wymieniony został Franciszek Grajewski. W latach następnych, w początkowym okresie zaborów tereny te znalazły się pod zaborem austriackim. W pamiętnikach Kajetana Koźmiana – mieszkającego w Piotrowicach - trafiamy na informację, że w 1801 r. majątek nabył od Mikołaja Morozowicza właściciela Jakubowic Konińskich i Krasienina niejaki Joachim z Owidza Owidzki - siostrzeniec Józefa Wybickiego.
Następnie dziedzicem majątku był Kazimierz Taczanowski, były kapitan wojsk napoleońskich. Po Taczanowskich na krótko w latach 1842-1844 został nim Aleksander Bieliński, właściciel dóbr kozłowieckich, który powrócił z zesłania ukarany za udział w powstaniu listopadowym. Nie dane mu było jednak zbyt długo gospodarzyć w Jabłonnie, nie spoczął bowiem w prowadzeniu działań spiskowych przeciw caratowi a za takie uznana została akcja uświadamiania włościan w swoich dobrach.
W kolejnych latach, jak podaje kronika parafii w Bychawce, majątek należał kolejno do: Chądzyńskich, Kłamborskiego oraz Romana Kozaryna. Następnie w latach 1900-1904 właścicielami byli: Eugeniusz Dębicki i Mieczysław Baczyński. W 1912 r. dobra w Jabłonnie wraz z folwarkami Wólka i Romanów, będącymi w posiadaniu kilku właścicieli, nabył na licytacji za 206 807 rubli - Juliusz Vetter - znany przemysłowiec ale i mecenas sztuki i szkolnictwa handlowego w Lublinie. Majątek intratny, obejmował wówczas 500 ha ziemi a na jego obszarze obok stylowego pałacu i parku funkcjonował młyn wodny, gorzelnia, stadnina koni oraz dobrze rozwinięta hodowla zwierząt i stawy rybackie nawadniane przez Czerniejówkę. Juliusz, podobnie jak ojciec i brat, brał czynny udział w różnych radach i towarzystwach, które wspierał także finansowo. Pełnił obowiązki prezesa Rady Opiekuńczej Szkoły Handlowej, przewodził powstaniu w 1908 roku w Lublinie Towarzystwa Uczącej się Młodzieży. Planował zorganizowanie – oprócz istniejącej już szkoły handlowej – także szkoły rzemieślniczej. Na ten cel przeznaczył 80 tysięcy rubli oraz 40 tysięcy rubli jako wieczysty kapitał na koszty prowadzenia szkoły. Był także fundatorem szpitala dla dzieciprzy ulicy Poczętkowskiej (obecnie Staszica). Juliusz zmarł w dniu 2 marca 1917 roku i pochowany został– podobnie jak ojciec i brat – na cmentarzu ewangelickim w Lublinie, przy ul. Lipowej. W swoim testamencie zapisał 250 tys. rubli na cele społeczneoraz 18 tys. rublina darowizny jego imienia. Aktywne życie i działalność charytatywna sprawiły że w jego pogrzebie brały udział nieprzebrane tłumy mieszkańców Lublina i okolic, wśród których wiele osób miało powody wyrażać serdeczny żal po śmierci swego dobroczyńcy.
Po śmierci Juliusza właścicielką Jabłonnej została jego żona Bronisława, pochodząca ze starej szlacheckiej rodziny Karszo-Siedlewskich. Wówczas zabudowania dworskie rozciągały się na południe od parku otaczającego pałac, po obu brzegach rzeki Czerniejówki. Większa część zabudowań przetrwała do naszych czasów, chociaż w złym stanie technicznym (obecnie niektóre obiekty zostały wyremontowane). Budynki te to głównie domy mieszkalne dla osób pracujących w majątku. Po śmierci Bronisławy Vetterowej, w 1937 r. majątek odziedziczył usynowiony przez Vetterów Brunon Jerzy, który gospodarzył tam także w okresie II wojny światowej.
W czasie okupacji hitlerowskiej wójtem gminy był Niemiec Műller, który wyjątkowo skrupulatnie egzekwował prawa narzucone przez okupanta, co pociągało za sobą liczne represje wobec mieszkańców. Wielu z nich zostało za jego przyczyną aresztowanych bądź zesłanych do obozów pracy. Budziło to zrozumiałe odruchy buntu i spotkało się ze zrozumiałym odwetem ze strony partyzantów.
Rodzina Vetterów opuściła Jabłonnę zimą 1944 r. na wieść o zbliżającej się armii Czerwonej. Po wojnie majątek ziemski objęty został reformą rolną, zaś pałac stał się własnością Skarbu Państwa. Początkowo mieściła się tam szkoła podstawowa, od 1953 r. – szkoła milicyjna a następnie posterunek milicji i ośrodek treningowy dla psów policyjnych. Dopiero we wrześniu 1992 r. pałac odzyskali potomkowie Vetterów, bowiem sam Brunon Jerzy Vetter nie dożył tej chwili (zmarł w kwietniu 1992 r.). Otrzymali oni jednak obiekt w złym stanie technicznym, zawilgocony i zagrzybiony, wymagający natychmiastowego remontu, a co za tym idzie - znacznych nakładów finansowych. W 1995 r. zdecydowano się na odsprzedanie pałacyku z parkiem prywatnemu biznesmenowi.